Artykuł
Powstrzymać Iran
Graffiti przedstawiające prezydenta Joego Bidena w kostiumie superbohatera Kapitana Ameryki. Tel Awiw, 15 kwietnia 2024 r.
Izrael z całą pewnością uderzy w Iran. Nie tylko z zemsty za niedawny atak – bardziej po to, by zapobiec uzyskaniu przez Teheran pozycji głównego rozgrywającego w bliskowschodnich konfliktach
To premier Izraela Binjamin Netanjahu i przywódcy tego kraju ponoszą wyłączną odpowiedzialność za niedawną eskalację napięcia na Bliskim Wschodzie – powiedział we wtorek prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan. To nieprawda. Nawet jeśli „Bibi” gra na zaostrzenie regionalnych konfliktów, bo pomagają mu utrzymać się u władzy, to nie da się jednak ukryć, że islamscy radykałowie – z teherańskimi ajatollahami i generałami na czele – usłużnie mu to ułatwiają. A cenę płacą zarówno niewinne kobiety i dzieci w Gazie, jak i Zachód.
Erdoğan zapewne dobrze to wie, jest zbyt dobrym i doświadczonym politykiem, żeby przegapić takie oczywistości. Ale głośno tej myśli nie wypowie. Na to także jest zbyt wytrawnym graczem. W końcu rządzi krajem z islamską większością, starającym się zwiększyć wpływy w regionie zdominowanym przez wyznawców Allaha, w którym wrogość wobec Izraela wysysa się z mlekiem matki. Pewnym utrudnieniem, z punktu widzenia Erdoğana, jest udział Turcji w NATO – sojuszu, w którym karty rozdają Amerykanie, i którego większość członków zasadniczo trzyma w konflikcie bliskowschodnim stronę Izraela. Ale póki Waszyngton jest cierpliwy (bo potrzebuje Turcji „w namiocie”, a nie poza nim), Ankara może sobie pozwalać na gesty pod adresem współ wyznawców. A nawet na krytykę Zachodu za to, że ten bezczynnie przygląda się „okrucieństwu i ludobójstwu” w Gazie; oraz za potępianie Iranu, zamiast wcześniejszej akcji izraelskich sił zbrojnych przeciwko irańskiej placówce dyplomatycznej w Damaszku.